


Następnym razem czyli 20 listopada spotykamy się w innym miejscu, ale będzie jeszcze czas o tym napisać. Brysia tym razem nie była ze mną na spotkaniu robótkowym ale prezent dostała. Jadziu bardzo dziękuję, także w imieniu Brysi. Szal jest bardzo fajny.

Dobrze, że Brysia ma teraz powody do radości, bo znowu to dziecko czeka trudny czas. Odezwała się do mnie jej mama i umówiłyśmy się na spotkanie. Czeka mnie trudna rozmowa. Pewnie mama będzie chciała zabierać Brysię na weekendy. Po takim czasie nie wiem czy Brysia będzie chciała a zresztą najpierw kurator będzie musiał sprawdzić gdzie i do jakich ludzi będzie chciała ją zabrać i choćby czy jej konkubent nie będzie przeciwko temu. Miniony weekend dziewczynka spędziła u ojca. Matka dla Brysi jest bardzo potrzebna, tylko, że przez to mnie jeszcze trudniej będzie to dziecko wychowywać. Co innego u taty, co innego u nas a teraz jeszcze co innego u mamy. Uff co za życie. Czasami jak zaczynają zwalać się na człowieka kłopoty, to mam wrażenie, że Najwyższy sprawdza moją wytrzymałość. Ile jeszcze dam radę wytrzymać bez narzekania?. A kłopoty walą drzwiami i oknami. Ciągle wierzę, że wszystko trudne co mnie spotyka czemuś dobremu posłuży w przyszłości. Wierzę i ufam, tylko czemu to tak boli teraz?? Do tego nasz kotek Rumcajs znowu zginął. Niestety chyba wybrał życie włóczęgi. Nie da się kota wychować przywiązanego na sznurku.
Jakby było mało kłopotów to remont łazienki rozgrzebany leży a majstra dzisiaj do tej pory nie ma. W powietrzu ciągle unosi się pył i mam wrażenie, że nawet w przygotowywanym jedzeniu to czuć. A dzisiaj na obiad gołąbki. Lubicie?? U mnie w domu robię farsz mięsny jak do kotletów mielonych, tylko czasami dodaję grzyby. Nie dodaję ryżu ani kaszy jak niektórzy. No i oczywiście podam z sosem pomidorowym.
Moja przyprawa warzywna już gotowa. Dzisiaj dodałam ją do gołąbków. Będę musiała wyczuć ile jej dodawać, bo jest bardzo mocno warzywna. Dużo mocniej niż podobne kupione.

A teraz czas na robótki. U mnie nic na razie nowego. Wciąż bombki i dzwonki.



Wczoraj padł na moim blogu rekord odwiedzin. Było 1110 wizyt. Taka podobna ilość jest gdy napiszę post ale tym razem to przez łapanie licznika. Dziewiątki i 100000 złapało razem 6 osób. Dlatego bardzo proszę o cierpliwość. Ewa Twój adres mam a te osoby, które jeszcze mi nie odpowiedziały na maile proszę o adresy.
Dziękuję za wszystko dobro, które mnie od Was spotyka. Każde słowo skierowane do mnie bardzo cieszy. Witam także nowych obserwatorów. Ciągle Was przybywa i jest to powód do kolejnej radości. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
lamika88 odgapiaj ile tylko chcesz. Zresztą wczoraj na spotkaniu robótkowym gdy robiłam bombkę na szydełku też budziła zainteresowanie jak jest wykonana.
ANA ja nie mam przepisu na zimne nóżki. Po prostu po zabiciu świni, gotuję w kotle nóżki, golonki, pozostałe skóry i gorsze kości, bo te lepsze zamykam w słoiki. Gotuję to wszystko tylko z dodatkiem soli ziela angielskiego i liścia laurowego. Gdy jest miękkie oddzielam od kości. Mięso osobno a reszta miękka osobno. Mięso kroję w kosteczkę a resztę mielę maszynką. Pozostały wywar w kotle przecedzam i dodaję wszystko co obrałam z kości. Doprawiam octem i jeżeli trzeba jeszcze solą. Jak postoi zbieram z wierzchu tłuszcz, a resztę rozlewam w litrowe słoiki. Potem krótko pasteryzuję. Takie słoiki długo się przechowują. Jeżeli chcę podać galaretkę do jedzenia to otwieram słoik, rozpuszczam ją w garnku i wlewam do miski albo do małych kubeczków, które ładnie wyglądają i stanowią pojedynczą porcję.
Aurelia u mnie tarasik wygląda jeszcze tak bo jest wysoko. Prowadzą do niego schody i dlatego na razie tutaj mróz nie jest straszny chociaż przy ziemi było np w niedzielę minus osiem stopni. Wszystko co było zmarzło i wyrzuciłam. Jeszcze tylko czarne zmarznięte dalie czekają na wykopanie.
No to teraz już wszystko. Żeby tak ktoś wpadł na kawę przy poniedziałku. Nie przepadam za siedzeniem w samotności, chociaż zajęć mi nie brakuje. Pozdrawiam i uciekam.