Zacznę o wielkich podziękowań. Naprawdę nie spodziewałam się. Bardzo wszystkim dziękuję w imieniu swoim i męża za życzenia z okazji naszej rocznicy małżeństwa. To były fajne dni, a teraz czas wracać do obowiązków.
Dostałam sporo zapytań na temat mojego wekowania warzyw. Postaram się odpowiedzieć jak najbardziej wyczerpująco. Zamykam w słoiki w taki sam sposób marchew, seler i fasolę (szparagową i nasiona). Pokazała mi to wszystko i nauczyła pewna wspaniała stara kucharka. To była wyjątkowo życzliwa osoba, która chętnie dzieliła się swoimi umiejętnościami i nic nie ukrywała. Nie znam nikogo, kto by coś złego powiedział na jej temat. Niestety od zeszłego roku nie ma jej wśród nas. Zyje nadal w pamięci ludzi i przepisach, które przekazała.
Warzywa wkładam do słoików na surowo. Mogą być pokrojone lub nie. Nasion fasoli nie wsypuję do pełna bo bardzo urosną. Kiedyś próbowałam suszyć nasiona ale różnie to bywało i czasami wchodziły w to robaki. Brrr Teraz w słoiki wkładam nasiona fasoli nie patrząc czy jest zielona czy sucha, bo po zamknięciu i pasteryzowaniu wszystko się ujednolica. A oto
zalewa do warzyw.
1 litr wody
1 czubata łyżka soli
1 łyżeczka cukru.
Rozpuścić sól i cukier w wodzie i zalać warzywa w słoikach. Do tej pory było fajnie i przyjemnie. Niestety cała trudność tego wekowania polega na tym, że od zagotowania trzeba słoiki pasteryzować jeszcze przez 2 godziny na małym ogniu. Dużo znajomych z tego powodu zrezygnowało z takiego zaprawiania warzyw. Ja pozostaję wierna, bo mam pewność, że dobrze się zamkną, mogą wytrzymać nawet kilka lat (sprawdzone), no i wszystko co dobre zostaje w słoiku, a nie zostaje wylane, gdy np wcześniej obgotowujemy marchew. Wekuję w ten sposób wszystkie warzywa, które urosną w ogrodzie i choć wekowanie jest pracochłonne, to później to spora oszczędność czasu. Ugotowanie zupy czy fasolki po bretońsku to naprawdę chwila. Zalewę z marchwi i selera wykorzystuję np do przygotowania wywaru do ryb w galarecie. Seler krojony w kosteczkę dodaję do sałatki warzywnej, a pokrojony w cienkie paski do innych sałatek i nie muszę już kupować selera konserwowego w słoiku.O wykorzystaniu marchewki chyba nie muszę pisać Mam nadzieję, że jest dość wyczerpująco. Gdyby nie, to pytajcie. Na pewno odpowiem.
Teraz kolejna sprawa. Nie podejrzewałam zakładając tego bloga niecałe pięć miesięcy temu, że będzie popularny. Naprawdę miałam obawy czy ktoś będzie tu zaglądał. Osoby, które były u mnie dobrze wiedzą, że miałam ogromne wątpliwości. Wtedy bardzo wsparła mnie
Lucyna z blogu "Po nitce do kłębka". Jestem Ci Lucynko bardzo za to wdzięczna. No więc nie gadając za dużo, w poprzednim poście pojawił się już
1000 komentarz.Moje młodsze dziecię pomogło mi policzyć dokładnie kto go napisał (odjęliśmy moje komentarze) i wyszło na to, że była to
Ata. Twój adresik mam, więc spodziewaj się małej niespodzianki.
A teraz robótkowo. Powstała pierwsza w tym roku choinka szydełkowa. W zeszłym roku robiłam podobne (zdjęcia w galerii), ale ozdabiałam je koralikami imitującymi bombki. Teraz do zielonego cieniowanego kordonka dodałam metaliczną nitkę i chyba to wystarczy. No sama nie wiem.
Wykonałam też kolejne aniołkowe zamówienie. Tym razem z białej nitki połączonej ze złotą.
I na koniec zapraszam ciągle na moje candy na pocieszenie.