OBSERWATORZY

sobota, 31 lipca 2010

Prawie hurtowo....

Zacznę od przepisów o które prosicie.
Sałatka z zupek chińskich
2 ostre zupki
2 łagodne zupki
kukurydza z puszki
5 ogórków konserwowych
1 papryka świeża lub słoik konserwowej
majonez
jogurt naturalny
Zupki kruszymy na drobno. Dodajemy wszystkie przyprawy, które były w opakowaniu(kwestia smaku) Dodajemy resztę składników i na koniec mieszamy z majonezem i jogurtem.Moje chłopaki lubią ją jeść tak na świeżo, jeszcze chrupiącą,ale lepiej żeby trochę postała i smaki wymieszały się. Gdy makaron zmięknie robi się sałatki jakby więcej.
Leczo z cukinią
Podsmażamy na tłuszczu 1 kg cebuli dowolnie pokrojonej. Przekładamy do dużego garnka, dodajemy 1 kg pokrojonej fasolki szparagowej i 3 papryki. Zalewamy wodą żeby warzywa były przykryte. Gotujemy na pół twardo. Można dodać też dowolną ilość pokrojonych pieczarek. Gdy warzywa trochę  zmiękną dodajemy pokrojoną 1 dużą cukinię i 1 kg pomidorów bez skórki. Na koniec doprawiamy wg  własnego smaku i dodajemy słoik przecieru pomidorowego. Wlewamy do słoików i pasteryzujemy 15 min.  W zimie otwarty słoik to gotowe danie lub można dodać mięso lub wędlinę.
Miętowe ciasto 
1 warstwa to biszkopt upieczony wg własnego przepisu
2 warstwa - 0,5 l śmietany kremówki, 30 dkg pastylek miętowych Goplany, 3 łyżeczki żelatyny
3 warstwa 0,5 l Smietany kremówk, cukier do smaku, 3 łyżeczki żelatyny
Na wierzch starta czekolada albo zielona galaretka
Cała sprawa z tym ciastem to wykonanie miętowej warstwy. Pastylki  miętowe kroimy, dodajemy trochę śmietany   i  mieszając na kuchence podgrzewamy i rozpuszczamy. Powstałą masę mocno schładzamy. Potem wszystko mieszamy z resztą śmietany, ubijamy i dodajemy zimną żelatynę rozpuszczoną w jak najmniejszej ilości wody. Szybko wylewamy na biszkopt. Następna warstwa to prościzna. Ubijamy śmietanę z cukrem lub nie i tak samo jak w poprzedniej warstwie dodajemy rozpuszczoną i schłodzoną żelatynę.
Najważniejsza w tym cieście jest śmietana. Ważne, żeby była dobrej jakości i żebyśmy mieli pewność, że się ubije. Robiłam kiedyś komuś miętusa ze śmietany, która w żaden sposób  nie chciała się ubić i wtedy uratowałam wszystko dodając Śnieżki, ale moim zdaniem to trochę zmienia smak i lepsze jest ciasto  z samej śmietany i cukierków, które niestety odpowiednio kosztują. 
A teraz moje robótki, czyli na początek aniołki




  
Każdy aniołek jest inny. Sama je wymyślam i nigdy nie powtarzam wzoru. Mierzą 12-18cm
A teraz szkatułki




Pierwsze trzy szkatułki są wielkości puszki od orzeszków, bo na niej były suszone. Ostatnia prostokątna jest dużo większa. Pomysły są wyłącznie moje.

Jutro losowanie i ogłoszenie zwycięzców mojego candy. Mam nadzieję,że uda mi się też zaprezentować też zrobioną przeze mnie spódnicę. Pozostaną do pokazania na później,  jeszcze dwa duże anioły, ale nie wykończę ich dopóki nie dostanę zamówienia z allegro, czyli najszybciej w poniedziałek.

piątek, 30 lipca 2010

Dużo się dzieje.

Lubię tak. Lubię mieć cały czas zajęty. A właściwie lubię nie mieć wolnego czasu!!!  Muszę wtedy jakoś się zorganizować i są tego efekty. Ostatnio najwięcej czasu poświęcam robótkom i zaprawom. Często też witam w moim domu gości. Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka z liceum z mężem. Nagadałyśmy się za wszystkie czasy i musi nam starczyć na rok. Miłe są wspomnienia.
W domu zakwitł kolejny kaktus. Ja mówię o nim, że jest niezawodny, bo  nie zastanawiam się czy zakwitnie tylko ile będzie miał kwiatów. Tym razem miał na początek trzy kwiaty a jest jeszcze kilka pąków.















Dzisiaj piątek, więc musiałam przygotować trochę inne menu niż codziennie  na przyjęcie kochanych gości. Oprócz pokazywanych już wcześniej ryb zrobiłam sałatkę z zupek chińskich a żeby było nam słodko upiekłam moje ulubione ciasto miętowe.















Co do zapraw  to oprócz ogórków w różnych postaciach i dżemów porzeczkowych robiłam według własnego przepisu leczo z cukinią.














Nie próżnuję też robótkowo. W następnym poście pokażę Wam hurtowo aniołki i szkatułki. Przy tej pogodzie ciężko się je suszy i w dodatku muszę długo czekać na zamówione przedmioty w internecie. W pobliżu ciężko jest cokolwiek kupić, a z allegro bywa różnie i ja ostatnio na to różnie trafiłam. Dzisiaj tylko jedna szkatułka.  Moja spódnica szydełkowa też doczekała się podszewki ale muszę znaleźć  jakiegoś fotografa a to nie jest łatwe gdy trochę poprawiła się pogoda i wszyscy wybyli nad jezioro.

niedziela, 25 lipca 2010

Nie lubię zimna!!

No niestety ciepełko gdzieś uciekło. Znowu powróciły duże wiatry i czasami deszcz. W większości wokół mnie wszyscy narzekali na upały, ale wszystko jakoś się toczyło. Od kilku dni wszyscy chodzą senni i nic się nie chce. U mnie praca wre ale na przeszkodzie stanęła właśnie pogoda. Nie mam jak po prostu usztywnić i wysuszyć armii aniołów, które powstały ostatnio.Natomiast prac wymiankowych na razie nie mogę pokazać.  W tak zwanym międzyczasie powstała mała firanka na półpiętro. Wyschła jakoś bo usztywniałam ługą.
 


















Nadal siedzę w zaprawach. Ogórków kiszonych mam dosyć, więc wzięłam się za korniszony. Na pierwszy ogień poszły te z papryką. Zalewę do korniszonów mam sprawdzoną tą samą od wielu lat . Żeby nie było monotonnie robię je z różnymi dodatkami. Tradycyjne z gorczycą, wspomniane z papryką i jeszcze po żydowsku czyli z liśćmi selera i pietruszki.















Żeby nie być takim sennym trzeba wypić kawę. Upiekłam więc do niej rogaliki drożdżowe. Jeszcze są ciepłe. Szkoda, że nie czujecie ich zapachu...














Moja Kawiarenko nie znałam tej zasady że szypułkami do góry, ale jakoś tak właśnie robiłam instynktownie. Chyba ładniej wyglądały. Mój zmysł estetyczny nie zawiódł.
eumycho  w tym roku chyba nie będę robić żadnych sałatek w  słoiki na zimę. Moja piwnica pęka w szwach od zapraw i nie mam gdzie tego pomieścić. Po prostu mniej zjadamy niż ja naprodukuję i muszę przyhamować chociaż przepisów fajnych mam wiele.

wtorek, 20 lipca 2010

Sezon ogórkowy!!!!

Od wczoraj gdy zrobiłam pierwszą partię kiszonych ogórków zaczął się mój sezon ogórkowy. Teraz przez wiele dni od ogórków będzie rozpoczynał się prawie każdy dzień. Po ogórkach kiszonych przyjdzie czas na słodko-kwaśne z różnymi dodatkami a na koniec sałatki. Teraz zaprawy będą konkurować z robótkami.















Cieszę się, że ostatnio zrobiona bluzka podobała się. Podobna bluzka  dla sąsiadki została odroczona w czasie bo najbliższa pasmanteria wzięła sobie urlop. Tak więc nagromadzenie zobowiązań samo się rozwiązało. Wzięłam się więc ostro za prace wymiankowe. Obrabiałam też 10 plastikowych jajek wielkanocnych, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia bo klientka szybko je zabrała..

Jakiś czas temu brałam udział w candy u Ka. Wygrałam je. Ja to mam szczęście do słodyczy z zagranicy. Pierwsze wygrane candy było z Australii a to jest z Niemiec. Wczoraj listonosz przyniósł przesyłkę. Cieszyłam się jak dziecko. Dzisiaj tez zaglądałam nie raz do koperty z prezentami. Zobaczcie jakie wspaniałości dostałam.















Witam serdecznie nowych obserwujących. Dziękuję też za maile. Nie będę odpowiadać na prośby finansowe. Po prostu nie stać mnie na taką pomoc. Jeżeli mogę pomóc darowując wykonane przeze mnie przedmioty to bardzo chętnie, natomiast pieniążków nie mam w nadmiarze. Przykro mi, że niektórzy wysnuli nieprawdziwe wnioski na podstawie zdjęć z wnętrza i z otoczenia domu.

Jeszcze niecałe dwa tygodnie można zapisywać się na moje candy. Nagrody będą trzy!

poniedziałek, 19 lipca 2010

Chyba coś drgnęło...

Mam na myśli zamówienia. Trochę się tego posypało. Muszę pogłówkować jak wszystko pogodzić i zmieścić w czasie. Ale ja to lubię. Żeby tak jeszcze ze dwie ręce dodatkowe....

Skończyłam bluzkę z elementów dla mojej krawcowej. Poszło 300 g Kalinki na rozmiar jakiś 44. Zobaczyła wykończoną moją pracę sąsiadka i też chce. Mam nadzieję, że nici w pasmanterii jeszcze będą, bo to stara dostawa. Trzeba będzie pogłówkować, żeby bluzka była podobna ale inna, bo nie cierpię powielać wzorów, nawet przeze mnie wymyślonych.





















W mieszkaniu zakwitł amarylis. Zapowiada się na dłuższe kwitnienie bo wychodzi drugi pąk kwiatowy.



















Na niedzielę upiekłam ciasteczka, na które moje chłopaki mówią pieguski.



















Bardzo łatwe do wykonania ciasteczka i każdemu się udają. Trzeba tylko wiedzieć, żeby robić spore odstępy pomiędzy nimi podczas pieczenia, bo się rozlewają  Podaję składniki
kostka tłuszczu
1 szkl cukru
2, 5 szkl mąki
szczypta soli
łyżeczka sody
1 jajko
1  czekolada pokrojona w kostkę
1 szkl grubo krojonych orzechów
Wszystko wymieszać. Można nawet mikserem i piec 15 min w 200 stopniach
Ładniejsze są małe, bo u mnie wyszły zbyt plackowate

Brysia została zaproszona dzisiaj na urodziny. Dziewczynka jest z rodziny i mieszka niedaleko.Zrobiłam mały prezent. Solenizantka ma piękne niebieskie oczy i stąd kolor kolczyków



 












I jeszcze odpowiedzi na komentarze :
Lobelie w tym roku rzeczywiście super kwitną. Wydaje mi się, że przynajmniej u mnie tak jest, gdy kupuję kwiatki jeszcze tylko z pąkami a nie rozkwitnięte. Wtedy one maja czas na przystosowanie do nowych warunków i potem tylko kwitną. W tym roku jak je kupiłam to było rozkwitniętych tylko kilka kwiatków.
Teresa moja mama urodziła się we wsi Trzecieniszki niedaleko miasta Ostrowiec. Nie wiem jak to się teraz nazywa. Mój kochany ojciec chrzestny a mamy brat marzył o tym żebym tam pojechała i przywiozła zdjęcia. Niestety nie doczekał. I ja mam małe szanse na realizację tego marzenia. Żeby to była Litwa albo Ukraina to można by realnie o tym pomyśleć, ale Białoruś...  Ech..

Nadal zapraszam a moje candy

czwartek, 15 lipca 2010

Niech żyją wakacje!!!!!!

Jestem zadowolona i szczęśliwa. Właściwie niektórzy uznaliby,  że nie ma żadnego powodu żeby się tak czuć, ale można przecież cieszyć się drobiazgami. Jest bardzo ciepło i dla mnie tak by mogło pozostać. Szkoda mi tylko ludzi szczególnie w mieście gdy nie ma gdzie się schronić przed upałem. Szkoda też mi zwierząt i roślin. U nas we wtorek spadło tylko kilka kropel deszczu. W okolicznych miejscowościach padało, a  u  nas nie. Trudno jakoś trzeba sobie radzić. Właśnie otrzymałam rachunek za wodę... Nie jest źle.
Moje zadowolenie  przyciąga ludzi o całkiem innym podejściu do życia. Właśnie dzisiaj miałam wizytę gdy cały czas musiałam słuchać narzekań. Ludzie nie doceniają tego co mają. Lekarz z miejscowego ośrodka zdrowia zawsze  mówi- Janeczka ty się nie szarp, bo świata nie przerobisz. A ja się śmieję i odpowiadam, że jednak spróbuję. Dobrocią i życzliwością można zmieniać świat, no choćby  ten najbliższy. Nie zawsze są do rozdania dobra materialne ale wsparcie duchowe i rada też są ważne. Ale się rozgadałam. Dzisiaj chcę pokazać kilka migawek z mojego otoczenia.

Najpierw moje pelargonie



















Zaczynają kwitnąc róże co docenia Bonifacy















Lobelie w pełnym rozkwicie















Niecierpki też kwitną














I na koniec mój dzisiejszy obiad. Chłodnik z przepisu mojej mamy z ziemniakami i nektarynka na deser. Moi mężczyźni domowi nie lubią chłodniku, więc wykorzystałam czas gdy ich nie ma. To nic, że będę musiała go jeść kilka dni. A może zaproszę Brysię?? Ona przepada za chłodnikiem. Moja mama pochodzi z terenów obecnej Białorusi i kilka jej przepisów stosuję i staram się żeby nie zaginęły. 















Kolorek chłodniku nie jest za ciekawy ale to dlatego, że botwinka jest bardzo młoda. Gdy podrosną buraczki kolor jest świetny ale to już nie ten smak. Musiałam czekać aż botwinka urośnie u mnie bo na stoisku robią tylko dziwne miny na pytanie o botwinkę.

Na szydełku robię wytrwale. Moja koleżanka krawcowa, która uszyła mi ciuchy na pogrzeb nie wzięła kasy tylko muszę odrobić dzierganiem. Powstaje tunika z elementów. Ciężko się robi ale spieszę się, bo  zapisałam się na wymianki i trzeba coś robić motylkowego i wakacyjnego.

Do moich słodkości dokładam aniołka i postanowiłam, że będzie druga nagroda- niespodzianka.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Candy moje pierwsze

Słowo się rzekło...... Nie myślałam, że tak szybko to pójdzie,  ale dzisiaj  pojawił się 50 obserwator, więc zgodnie z umową ogłaszam candy. O zasadach nie będę pisała, bo wszyscy je znają. Zapisy do 30 lipca. Losowanie 1 sierpnia. Wtedy wraca Brysia i posłuży za sierotkę. Można otrzymać moją szkatułkę, 800 g grubej włóczki(mieszanka z wełną), szydełko, żółty kordonek, ciemnozłotą wstążeczkę   i  mieszankę koralików. Za najciekawsze komentarze będą anielskie drobiazgi. To moje candy, więc nie gwarantuję że czegoś nie zmienię. Może przybyć prezentów, bo mam dużo do rozdania, żeby zrobić miejsce na inne nikomu nie potrzebne robótki.















Dzisiaj odwiedziła mnie pewna osoba. Oto prezent od niej. Aparat przekłamał kolory. W rzeczywistości to piękny kolor czerwony wpadający w bordo.















Dla większości jest oczywiste, że poznałam Zulę. Jej serwetki są charakterystyczne. Było bardzo miło i mam nadzieję, że to początek dłuższej miłej znajomości. Zula obiecała, że nauczy mnie robienia tych cudów na drutach jak ją odwiedzę. Mam dobrze, nie??????

Ostatnio miałam znowu zamówienie świąteczne.



















Trochę musiałam pogłówkować jak zrobić przestrzenną gwiazdę na czubek choinki. Utrudnieniem było to, że rozpiętość ramion miała być tylko  10 cm. Ale chyba się udało. Mam nadzieję, że właścicielka będzie zadowolona.

środa, 7 lipca 2010

Wymiankowo

Najpierw reszta aniołków. Ozdobiłam je bardziej kolorowo. Jeden jest niebieski, drugi różowy, a trzeci złoty.



Niedawno zakończyła się wymianka u Maranty. To moje ulubione forum. Regulamin jest taki, że do czasu opublikowania albumu nie wolno prezentować swoich robótek. Album już się pojawił. Same Tu zobaczcie jakie wspaniałości powstały.
Oto moje prace, które robiłam dlaEumychy

Kwiatowa torba na podszewce o której marzyła jej obecna właścicielka.














Sweter dla jej synka. Niestety za późno dowiedziałam się o wieku dziecka i sweter jest za duży, ale podobno podoba się, więc poczeka aż dziecko urośnie.















Chciałam obdarować całą rodzinkę, dlatego w buteleczce jest likier kawowy dla męża eumychy, a kartka posłużyła do przekazania kilku słów dla mojej wylosowanki














Okazało się, że mnie wylosowała Lucyna. Gdy przyszła przesyłka uśmiałam się do łez, bo miało być tajemnicą kto komu robi prezent a ja bez otwierania koperty wiedziałam od kogo jest. W mojej pierwszej wymiance u Maranty to ja robiłam prezent dla Lucyny. Dostałam takie wspaniałości















Słoneczniki już znalazły swoje miejsce w mojej kuchni.















I jeszcze odpowiem na Wasze pytania. Aniołki usztywniam cukrem. Są wtedy bardzo twarde i są nadal białe.Z innymi przedmiotami wymagającymi usztywnienia bywa różnie.

barbaratoja mam wielką nadzieję, że się spotkamy jak będziesz w Kościerzynie. Jestem w lekkim szoku, bo okazało się, że z Zulą jesteśmy naprawdę sąsiadkami ( odległość kilku km)  i znamy się z widzenia.

W najbliższym czasie czekają mnie krótkie wyjazdy. W sobotę jadę 70 km na pogrzeb, a we wtorek do siostry męża. Tak więc może nastąpić mała przerwa w moim blogowaniu, ale robótkę zabiorę ze sobą.

Witam nowych obserwujących. Postanowiłam, że jak mój blog będzie obserwować 50 osób, to ogłoszę moje candy. Osób obserwujących nie przybywa szybko, więc mam czas na wymyślenie jakie słodycze Wam rozdam, a obiecuję, że będę hojna.

wtorek, 6 lipca 2010

Anielsko

Taki tytuł bo na koniec pokażę zrobione przeze mnie anioły. Miałam zamówienie na dużego anioła, ale zrobiłam mu kilka mniejszych do towarzystwa.

Wiele osób pochwaliło moją czerwoną bluzeczkę w komplecie ze spódnicą. Otóż to spódnica spowodowała, że powstała bluzka. Dostałam ją od moich synów na pięćdziesiąte  urodziny i po pewnym czasie padło pytanie dlaczego jej nie noszę?? Wzięłam się więc za robotę. Pomyślałam, poszukałam i tak powstała bluzka. Opinia, że za bardzo się stroję nie bardzo mnie obeszła. Chyba trochę złośliwie  pomyślałam, że za kolejne dwa tygodnie powinnam znowu mieć coś nowego. To chyba nie będzie trudne, bo pewna spódnica czeka tylko na podszewkę. Zresztą chyba będę zmuszona robić tylko dla siebie te prace które zaczęłam. Nic ostatnio nie mogę sprzedać i zamówień też nie ma. Jak nie zarobię to nie będzie pieniędzy na nowe niteczki i robótkowe drobiazgi. Domowy budżet jest na to za mały. Będę się więc stroić z tego co mam w domu a wcześniej przygotuję się na kąśliwe komentarze. Niektórym się chyba wydaje, że jak po pięćdziesiątce i gruba to powinna siedzieć w domu i nie uczestniczyć w życiu. Nie dam się bo mam inne zdanie.       

Druga sprawa to przepis na wafle z masą. Naprawdę nie ma nic prostszego. Kupujemy suche andruty ( w paczce przeważnie 6 sztuk), gotową masę krówkową i pół kostki Kasi. Można teraz dostać  masy w puszce na bazie gotowanego mleka np toffi, krówka. Nie różnią się one za bardzo. Są nawet z dodatkiem kokosu, czy orzechów. Ja jednak przeważnie sama gotuję przez 3 godziny słodzone mleko skondensowane. Mam wtedy pewność co do jego jakości. Napewno nie będzie scukrzone, co niestety zdarza się  w gotowych masach. Zazwyczaj gotuję od razu ze trzy puszki, które są trwałe i nie muszę za każdym razem tracić dużo czasu, a mam wiele przepisów na ich wykorzystanie. A więc samo wykonanie wygląda tak. Miksujemy pół kostki Kasi i dodajemy po łyżce masy z puszki. Ważne żeby miały tą samą temperaturę, to krem się nie rozrzedzi. To co wyjdzie dzielimy na 5 części i smarujemy po kolei wafle. Potem  trzeba na jakiś czas obciążyć je czymś i gotowe. Tylko kroić i częstować.

A teraz obiecane anioły. Najpierw duży a potem dwa małe. Trzy jeszcze schną i sztywnieją.

































I jeszcze pytanie do Zuli. Gdzie mieszkasz, że nazywasz mnie sąsiadką??? Nie wiem dlaczego Twój komentarz dostałam mailem ale nie ukazał się na blogu.
 

niedziela, 4 lipca 2010

Cieplutko i słodziutko

Mam super humor. Jest ciepło, w domu fajna atmosfera a przede mną perspektywa jutrzejszego wyjazdu do mamy do Gdańska. Odwiedziny w domu rodzinnym.

Tak jak pisałam skończyłam czerwoną bluzeczkę z elementów. Wzór elementu znalazłam gdzieś w internecie a reszta to mój pomysł i wykonanie. Jestem z niej zadowolona. Dzisiaj była premiera. Niestety usłyszałam, że mi się już w głowie pomieszało, że dwa tygodnie temu nowa kiecka a teraz bluzka. Jednym uchem wleciało a drugim wyleciało, ale szpilkę wbitą poczułam.






















Aby sprawić przyjemność mamie upiekłam keks, a w domu dla przegryzienia zrobiłam andruty z masą krówkową. Jak kogoś zainteresują przepisy to proszę o wiadomość. Na życzenie zamieszczę je.

















Zakwitła u mnie biała datura. Bardzo lubię te kwiaty. miałam wszystkie kolory, ale niestety w tym roku źle sie przechowały przez zimę i nie wiem czy jeszcze któraś zakwitnie.
















I na koniec wiadomość, że dostałam prezent w wymiance u Maranty. Bardzo się ucieszyłam i ozdobiłam juz swoją kuchnię. Niestety regulamin jest taki, że prace które zrobiłam i te które dostałam można publikować dopiero po ukazaniu się albumu, a to jeszcze potrwa.
Wszystkich nowych i oczywiście starych obserwujących  i   tylko wpadających serdecznie pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i radości.   Mam dobre dni i tak sobie myślę, żeby zorganizować u mnie candy. Nie wiem czy czasami znowu nie wyłażę przed szereg, bo przecież bardzo krótko prowadzę ten blog. Muszę to jeszcze przemyśleć.